To nie był zwykły mecz. Podobnie jak zwykły nie jest jego bohater. Spotkanie z Wisłą przyniosło kilka diametralnych zwrotów akcji.

Zaczęło się przyzwoicie dla Oknoplast Korony Szkoła Gortata Kraków. Poprawna gra w obronie, przechwyty i punkty w kontrze, bądź wymuszone przewinienia sprawiały, że w drugiej kwarcie gospodarze prowadzili różnicą kilkunastu punktów. Brylowali Bartosz Leśniak i Robert Hoffmann.

To nie oznaczało jednak, że będzie spokojnie. Wkrótce potem nasi zawodnicy zupełnie wypadli z rytmu i przez 7 minut zdobyli zaledwie dwa „oczka. O ile za wcześniejszą postawę można było chwalić, o tyle teraz na znaczeniu przybierały nerwy i niezrozumienie. Ale sport jest nieprzewidywalny. Do przerwy to Wisła wygrywała 34:31.

Po zmianie stron podjęto mozolne próby odrobienia strat, lecz przeciwnik trzymał się dzielnie. Wykorzystywał okazje, by wejść na kosz, a do tego sprawy nie ułatwiały błędy własne miejscowych.

Niemniej, podopieczni trenera Marcina Kękusia w końcu weszli na właściwe tory, te same, które przynosiły efekty na początku pojedynku. Agresywniejsza obrona, zdecydowane wejścia w pole trzech sekund okazywały się często zbyt trudne dla konkurenta.

Oprócz duetu Leśniak-Hoffmann nieźle spisywał się Mateusz Kękuś, autor 13 punktów w niedzielnym występie. Gdyby odznaczył się większą skutecznością przy próbach z dystansu, wtedy ten dorobek prezentowałby się okazalej. Na uznanie zasługuje również Mikołaj Kleszcz. Jego warunki fizyczne były niezwykle przydatne zarówno w defensywie, jak i ataku.

Starał się Joyce Towonde. W jego poczynaniach widać jeszcze trochę chaosu, ale kilka razy wybronił ważne piłki.

Tyle, że tego dnia królem został ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto cierpliwie pracuje nad własnymi umiejętnościami i najwyraźniej potrafi zrobić z nich użytek w najmniej spodziewanym, aczkolwiek najbardziej istotnym momencie.

Gdy wynik oscylował wokół remisu, a rywalizacja zmierzała do końca, trudno przychodziło przewidzieć, kto postawi na swoim. Nagle piłka trafiła do Jana Walaszka, a ten bez namysłu przymierzył za trzy. Część osób powątpiewała w słuszność tej decyzji, ale piłka idealnie wpadła do obręczy.

Po chwili Walaszek znalazł się ok. 4 metry od kosza. Ponownie, od razu po podaniu, złożył się do rzutu. Trafił!

Hala Korony, w dość dużym stopniu wypełniona kibicami, eksplodowała z radości. Podobnie cała ławka rezerwowych. Zdradzając nieco tajemnicę, wydano polecenie, by w następnej akcji dać popularnemu „Walusiowi” odpocząć, a piłka niech powędruje gdzie indziej. Tą piłkę prowadził jednak ktoś znacznie ważniejszy, bo znowu wpadła w ręce (o, dziwo?) idealnie ustawionego Walaszka, który wymusił następny faul.

Wówczas kwestia triumfu praktycznie rozstrzygnęła się. Oknoplast Korona Szkoła Gortata Kraków przebyła wyboistą drogę, przy czym charakter i doza nieprzewidywalności pozwoliły dopisać wygraną do ogólnego bilansu.

Oknoplast Korona Szkoła Gortata Kraków – Wisła Kraków 74:63 (15:14, 16:20, 14:18, 29:11)

Oknoplast Korona: Leśniak 26, Hoffmann 15, Kękuś 13, Walaszek 11, Kleszcz 5, Towonde 2, Kądziołka 2, Kwieciński 0, Usydus 0, Gierek 0.